W cieniu krzyża
W cieniu krzyża, czyli mnisi wojny i pokoju.
tekst: Michał Wróbel
foto: Anna Żurek i Michał Wróbel
W oczy wdzierał się wszędobylski piasek, unoszący się spod zmęczonych nóg. Z pod półprzymkniętych od rażącego słońca powiek widział długą kolumnę, znużonych marszem pielgrzymów. Musiał wierzyć, że dotrą do celu... i musiał tę wiarę utrzymać w sercach towarzyszy. Czy wystarczy jego modlitwa, czy też ta garstka, okrytych płaszczem z krzyżem wojowników, będzie musiała przelać krew? Jerozolima była już blisko, ale za sobą zostawili...
***
Zanim przekroczymy furty codziennego życia w klasztorach czy w twierdzach obrońców wiary, spróbujmy osadzić je, albo może raczej siebie, we właściwym czasie i miejscu.
Oczywiście należy to potraktować jedynie jako wprowadzenie dla łatwiejszego wyobrażenia, codziennego życia rzeszy bezimiennych zakonników. Być może też jako punkt wyjścia dla zupełnie innych rozważań o strukturze, historii a przede wszystkim religijnej posłudze zakonów, na co nie ma tu miejsca. Zatem jako najstarsze zgromadzenie kontemplacyjne jawią się benedyktyni (raczej jako grupa autonomicznych opactw o wspólnej regule niż jeden zakon), zakładający w roku 529 swój pierwszy klasztor (Monte Cassino). Do końca XI w., powstaną: mnisi św. Kolumbana (565 r.), kanonicy regularni św. Chrodenganga (763 r.), kameduli (997 r.), wallmobrazjanie (1060 r.), kartuzi (1084 r.) i wreszcie w roku 1098, w Burgundii, zakon cystersów (żeńska gałąź zakonu w 1125 r.). Między XII a XIII wiekiem pojawią się mnisi św. Gilberta (1148 r.), wilhelmini (1152 r.), beginki (1170 r.), humiliaci (1196 r.), zakon Świętej Trójcy (1197 r.; oni to zajmowali się wykupowaniem niewolników), karmelici (1205 r.), franciszkanie (1208 r.), klaryski (1212 r.), paulini (1215 r.), dominikanie (1216 r.; z nimi łączy się niesławne pojęcie św. Inkwizycji), mercedariusze (1218 r. – ci natomiast wykupowali chrześcijańskich jeńców z rąk niewiernych), sylwestryni (1231 r.), celestyni (1259 lub 1270 r.). W kolejnych wiekach (XIV-XV) dostrzega się raczej umacnianie, bogacenie i krzepnięcie tych organizacji, czasem też upadek, rzadziej natomiast powstaną nowe, jak brygidki (1363 r.), hieronimici (1374 r.) czy obserwanci (inaczej bernardyni lub bracia mniejsi, 1419 r.; wyodrębniona wspólnota franciszkanów).
Na tym tle, zakony militarne jawią się znacznie mniej licznie. Można to tłumaczyć, iż prawo kanoniczne zabraniało zakonnikom przelewać krew. Akceptację wspólnot walczących mnichów (które poza braćmi rycerzami tworzyli kapelani i bracia służebni) wymusiła przedłużająca się, niekorzystna dla chrześcijan sytuacja w Ziemi Świętej. Pod wyraźną inspiracją benedyktynów, pierwsze takie zgromadzenie powstanie jednak dopiero w 1080 roku. To joannici, Rycerze Szpitala Jerozolimskiego św. Jana Chrzciciela (gł. Włosi). Następni będą templariusze (Zakon Ubogich Rycerzy Chrystusa i Świątyni Salomona, 1118 r.; rozwiązani na skutek intrygi w 1312 r.; gł. Francuzi), lazaryci (Zakon Rycerzy i Szpitalników św. Łazarza z Jerozolimy, 1098 r.; pierwsza wzmianka o ich militarnym charakterze pojawia się w 1154 r.) i krzyżacy (Zakon Najświętszej Marii Panny z Domu Niemieckiego w Jerozolimie, 1199 r.; gł. Niemcy). Wszystkie zawiązują się lub przekształcają w związki o charakterze wojskowym, gdy przestaje wystarczać zapewnienie pielgrzymom w Ziemi Świętej, dachu nad głową i opieki w chorobie (hospicja). Okazuje się bowiem, że należy zagwarantować im jeszcze ochronę przed napadami muzułmanów. W tym samym celu, pod wpływem cystersów powstaną także mniejsze niż wymienione, lokalne grupy militarne wzorujące i opierające się na regule zakonów rycerskich. Na Półwyspie Iberyjskim, gdzie zachodzi potrzeba walki z arabami zawiązują się więc: Calatrava, Alcantara, Avis, św. Jakuba czy św. Michała (XII w). Nie osiągną one jednak większego znaczenia. Tymczasem nad Bałtykiem, do walki z pogańskimi plemionami Prusów utworzą się – Zakon Kawalerów Mieczowych (1202 r.) i Milites Christi (1228 r.), oba wchłonięte później przez krzyżaków. Wszystko to dzieje się równolegle z eskalacją konfliktu chrześcijańskiej Europy z niewiernymi. Już w X i XI w., toczą się walki na terenie obecnej Hiszpanii („rekonkwista"). Jednak oficjalnie rozpoczyna się on wezwaniem papieża Urbana II (1095 r.; synod w Clermont) do wyzwolenia Ziemi Świętej spod muzułmańskiego panowania. Daje to początek ruchowi krucjatowemu...
Obrońcy wiary w świątyni (Szczecińska Komandoria św. Łazarza; Byczyna 2007)
Ci którzy nie walczyli, dodawali otuchy przed bitwą… (Grunwald 2001)
Królestwo Polskie znalazło się w strefie zainteresowań większości z wspomnianych zakonów. Najlepiej to można sobie uzmysłowić, kiedy wiadomo gdzie obecnie można znaleźć ich ślady. Od X w. swe opactwa zakładają tu benedyktyni (Ostrów Tumski we Wrocławiu, Mogilno, Lubiń, Tyniec, św. Krzyż, Sieciechów, Łęczyca, Płock). W XII / XIII w. osiedlają się cystersi (opactwa: Jędrzejów, ok. 1140 r.; Wąchock, 1179 r.; Mogiła, 1222 r.; Szczyrzyce 1234 r.) zakładając do końca XIII w. 25 klasztorów (m.in. w Koronowie czy żeńskie w Cedyni lub Chełmnie). W XIII w. pojawiają się dominikanie (klasztory: Kraków, 1223 r.; Wrocław i Sandomierz, 1226 r.; Gdańsk, 1227 r.; Poznań i Lublin 1253 r.) i franciszkanie (pierwsze klasztory we Wrocławiu, 1236 r.; Krakowie, 1237 r.; Inowrocławiu, 1238 r.; Toruniu 1239 r.), którzy u schyłku wieku mają już tu 40 klasztorów. W XIV w. trafiają z Węgier paulini (klasztory: Jasna Góra, 1382 r., Skałka 1472 r.) a początki, wyłonionych z franciszkanów, bernardynów sięgają dopiero roku 1453 (Kraków). Krzyżacy od 1226 r. budują w bliskim sąsiedztwie swoje państwo. Natomiast joannici (Zagość 1153 r., Strzegom, Niemojek, Poznań, Starogard Gdański, Starogard Szczeciński, Grobnik, Tyniec, Złotoryja, Kłodzko, Piława, Bardo Śl., Świdyń, Słońsk, Łosiów i Wrocław) i templariusze (Mała Oleśnica, 1227 r., i dalej Leśnica, Chwarszczany, Sulęcin, Wielka Wieś) trafiają tu z zadaniem popularyzacji ruchu krucjatowego i wspieraniem go raczej pod względem materialnym niż militarnym. Najprawdopodobniej na początku XIII w. trafiają też lazaryci (m.in. Wrocław, Poznań, ziemia lubuska i pomorze zachodnie). Nastawieni raczej na niesienie pomocy chorym w XIV w. mnisi św. Łazarza zarządzają lazaretami przy wszystkich większych miastach. Swój bojowy charakter potwierdzają jednak wspierając polskiego króla pod Warną (1444 r.).
Przypomnijmy, że na terenie dzisiejszej Polski znajdował się wtedy zaledwie jeden uniwersytet, a przez to żacy (cz. 2 cyklu) jawią się jako całkiem tu egzotyczny twór epoki. Chrześcijańskiej duchowości klasztorów co prawda stopniowo towarzyszy przekształcanie się ich w opiniotwórcze centra kulturalne i ośrodki gospodarcze. Bez wątpienia jednak życie tam lub w twierdzy rycerzy-zakonników było dużo bardziej obwarowane regułami niż swawolne chwile studentów. Podporządkowanie się gwarantowało jednak dach nad głową i wyżywienie oraz swego rodzaju duchowe zabezpieczenie.
Rozkład dnia. Życie bez wątpienia koncentrowało się na ćwiczeniach duchowych i spotkaniach z Bogiem. Ze względu na różnice między wewnętrznymi regułami zakonów ale i dość dowolnej wrażliwości na upływ czasu, należy mieć świadomość bardzo ogólnego planu dnia zakonnika w średniowieczu i licznych od tego odstępstw. Zwykle o północy odgłos dzwonów budził mnichów na modlitwę lub czuwanie, względnie godzinę czytań. Był to wyraz walki z nocą, kojarzoną z niebezpieczeństwem i z królestwem rządzonym przez czarowników lub ludzi uzależnionych od diabła. Uważano też, że wtedy modlitwa łatwiej unosi się do nieba, a i cisza jest wtedy doskonalsza. Jeden z zakonników oświetlał wszystkich lampą sprawdzając ich gotowość do modłów i upewniał się, czy przypadkiem któryś nie spał. Około drugiej kładli się znów do łóżek, by definitywne wstawać o wschodzie słońca. Wtedy był czas na krótką toaletę. Tu należy wyjaśnić, że gdy religie Wschodu skrupulatnie przestrzegały zasad higieny, w klasztorach Zachodu takich wymagań praktycznie nie było. Zakonnicy częściej unikali kąpieli, którą traktowali jako formę pokuty. Nie zawsze trzeba było się golić, niekiedy było to wręcz zakazane. Niekiedy gorącą kąpiel traktowano też jako luksus rezerwowany dla chorych lub honorowych gości. Najczęściej jednak mnich zażywał trzech kąpieli w roku: przed Bożym Narodzeniem, Wielkanocą i Dniem Zesłania Ducha Świętego, czyli rzadziej niż prali swą odzież (pranie urządzano co dwa tygodnie a najrzadziej raz na dwa miesiące). Kąpano się zawsze w grupach i pod nadzorem, co chroniło przed cielesną pokusą. Zasadnicza codzienna toaleta polegała jedynie na myciu rąk i twarzy w lawaterzach, i najczęściej przypadała na około godzinę dziewiątą. Wróćmy jednak do codzienności, gdy w promieniach pierwszego słońca mnisi pośpiesznie udają się na pierwsze nabożeństwo (pryma). Po nim odbywało się zebranie wspólnoty (kapituła), gdzie poza częścią liturgiczną i lekturą ewangelii, przedstawiano sprawy administracyjne, rachunki oraz wyznawano przewinienia. Po niej był czas na codzienne zajęcia, latem w ogrodzie a zimą w skryptorium. Ci, którzy mieli zdolności artystyczne, zajmowali się tam kopiowaniem ksiąg i wzbogacaniem miejscowej biblioteki. Inni czas wolny poświęcali na lekturę. Niektórzy z nich spełniali w tym czasie określone, wyznaczone przez opata szczegółowe funkcje, jak np., zakrystianin (dbał o stan ołtarza, naczyń i szat liturgicznych, oraz relikwi, obok których pielgrzymi zostawiali datki), jałmużnik (rozdzielał żywność pośród żyjących w pobliżu klasztoru potrzebujących), szafarz (doglądał plonów, zaopatrywał w opał i dbał o kwatery dla gości), szambelan (dbał o czystość habitów), infirmiarz (znający się na ziołach, również tych od uśmierzania bólu, opiekował się chorymi i starymi braćmi) i in. Zwykle swe czynności wykonywali w milczeniu. W niektórych wspólnotach (kartuzi) było ono przysłowiowe. W innych klasztorach, wyznaczano specjalne godziny na rozmowę w krużgankach. Doprowadziło to do wykształcenia języka gestów zbliżonego do migowego. W międzyczasie zakonników obowiązywało odmawianie psalmów i modlitwy za zmarłych albo też liczne msze prywatne. Mnisi stale przerywali swą pracę (około dziewiątej, dwunastej i trzeciej po południu zbierano się na oficja - tercja, seksta i nona), a obowiązkami często obarczali wtedy pomagających im braci świeckich. Pory liturgii i posiłków oznajmiały dzwony. Tuż po dwunastej jadali obiad (w refektarzu), niekiedy nawet o trzeciej lub dopiero o szóstej po południu (Wielki Post). Przed posiłkiem obowiązkowa modlitwa. Potem krótki odpoczynek z dopuszczalną drzemką, a lekka kolacja (jeśli nie był to dzień postu, najczęściej surowe owoce i chleb) przed kończącą dzień kompletą. Dzień miał więc być całkowicie wypełniony, by nie było czasu na swobodne rojenia. Dlatego nawet przed snem należało obrać sobie ważny przedmiot medytacji. Na spoczynek udawano się tuż po zmierzchu. Aż do czasu porannej mszy, obowiązywało milczenie. Długość snu zmieniała się cyklicznie w zależności od pory roku, latem mógł trwać zaledwie niewiele ponad sześć godzin, zimą blisko dziewięć. Jeden z zakonników, tuż po tym gdy reszta udała się już na spoczynek kontrolował zabudowania, sprawdzał obecność wszystkich i zamykał bramę. Oczywiście dni świąteczne są dużo bardziej wypełnione odpowiednimi, rozbudowanymi czynnościami liturgicznymi. Wtedy też kościół ozdabiano, oświetlano setkami świec (przypomnijmy, że drogich), bito głośniej i radośniej w dzwony.
Nie należy zapomnieć o klasztorach żeńskich. Zakonnice uczestniczyły dziennie w siedmiu oficjach. Wstawały zwykle o drugiej w nocy na jutrznie. Ostatnią modlitwę odmawiały latem o ósmej a zimą o siódmej. Zjadały trzy posiłki, pierwszy składał się z chleba i piwa, obiad i kolacja nie różniły się zasadniczo od posiłku mężczyzn. Część dnia poświęcały na pracę, część na odpoczynek, mogły wtedy, za wiedzą biskupa, m.in. grać i śpiewać. Często doglądały gospodarstwa, z którego otrzymywały mąkę na chleb, jaja, jarzyny i mleko. Siostrami i ich codziennymi sprawami opiekowała się ochmistrzyni, garderobiana dbała o ubrania, a klucznica o posiłki.
Czym różnił się natomiast dzień walczącego zakonnika? W czasie wojny, i to tylko po uciążliwym marszu lub bitwie, mogli być zwolnieni z pobudki na jutrznię. Sam rozkład mszy i czasu na sen jest jednak podobny, przy czym templariuszy budzono o drugiej (latem) i o czwartej (zimą). Zwykle bracia rycerze nie umieją czytać, więc ich udział we mszy był raczej bierny. Przede wszystkim odmawiali wielokrotnie Ojcze Nasz lub Modlitwę Pańską za poległych towarzyszy czy dobrodziejów Zakonu. Czas między liturgią spędzali raczej w zbrojowni i w stajni. Jedzenie otrzymywali jednak w innych godzinach, zwykle około dziesiątej rano i wieczorem około szóstej. W dni postne był to jeden posiłek przed południem, a wieczorem zamiast wieczerzy była kolacja tj., piwo, miód lub wino. Na pewno też inaczej niż w większości zakonów medytacyjnych, istnieje podział podczas posiłków. U templariuszy, bracia rycerze i serwienci jadają oddzielnie.
Ubiór. Reguła zakonna kładzie szczególny nacisk na opieranie się kaprysom mody. Ubóstwo w połączeniu z prostotą. Ubiór miał pełnić funkcję użyteczną, ustrzec przed chłodem, ale jego barwa czy krój nie powinien mieć znaczenia. Choć oczywiście kolor habitów świadczy o przynależności. Dominowały trzy kolory: czarny (benedyktyni), biały (naturalny, nie farbowany – cystersów ale z czarnym szkaplerzem, kartuzów i kamedułów) i brązowy (bernardyni). Habit, okrywający całe ciało ma przypominać o byciu grzesznikiem, od końca do początku życia. Materiał na niego to głównie konopie, wełna owcza, kozia lub wielbłądzia, albo len. Mogą mieć dwie koszule z białej, a tunikę z szarej, grubej wełny, wspomniany habit z kapturem i płaszcz. U dominikanów przepasa go skórzany pasek, lniany u benedyktynów, a sznur u franciszkanów itp. Na nogi zazwyczaj wdziewano skórzane sandały. Podczas pokuty natomiast chodzono boso.
Również mnichów-wojowników cechuje prostota. Jeśli jednak, niektóre zakony eksponowały połataną odzież, podkreślając ubóstwo, tak wygląd templariuszy musi być nieskazitelny. Niestaranny lub niekompletny ubiór był zabroniony. Materiały na ubrania miały być oczywiście pozbawione ozdób, ale mocne jak mury komandorii. Brat sukiennik dbał zatem, by ubranie skrojone było na miarę i wygodne. Płaszcze mogli podbijać jedynie skórami jagnięcymi lub baranimi, a nie modnymi futrami. Podziw, jaki wzbudzali, wynikał z jednolitości strojów, z jakości oręża, uprzęży koni. Stanowili wyraźnie odznaczającą się na tle wielokolorowego świeckiego rycerstwa, jednakowo umundurowaną, karną i zdyscyplinowaną formację wojskową. Stale narażeni na niespodziewany atak, sypiali w spodniach i koszuli a poza bezpiecznymi murami również w butach. Generalnie obowiązywał zakaz chodzenia boso. Do ich dalszego ekwipunku (templariusze), za który odpowiadali przed władzami zakonu, należały: dwie koszule, dwie pary kalesonów, dwie pary spodni do kolan, długa tunika (białe dla rycerzy i czarne dla serwientów), tunika o wąskich rękawach, obszerna opończa (chape), dwa płaszcze (zimowy i letni, kolory jak tunik), szeroki skórzany pas lub rzemień, czepiec i filcowy kapelusz. Na wszystkich elementach garderoby musiał być wyszyty czerwony krzyż Świątyni. Do tego dochodziły: dwa ręczniki (jeden do przykrycia stołu, a drugi do wycierania siebie), pościel (siennik, dwa prześcieradła, cienka derka i gruba kapa w barwach zakonu, dla okrycia nawet w czasie jazdy). Otrzymywali też po dwa puchary (codzienny i świąteczny), łyżkę, misę (wykonana z rogu lub rdzenia dębu), nóż do krojenia mięsa i chleba, niewielki kozik, uprząż dla trzech koni, oraz niezbędnik polowy (kociołek, trzy sakwy). Krzyżacy otrzymywali nieco mniej od szatnego: po dwie koszule, spodnie, buty kaftan i jeden lub dwa białe płaszcze oraz jeden worek do spania i pościel. Templariusze mogli mieć własnego wyrobu lampę. Krzyżacy wszystko to, co sami zrobili z drewna. Jednak praktycznie ich obowiązkiem było jedynie utrzymać wszystko w nienagannym stanie, sami nie mogli niczego modyfikować, choćby długości strzemion.
Jedzenie. Jadłospis mnichów zależał przede wszystkim od rytmu świąt i pory roku. Był to system określonych postów i wstrzemięźliwości. Stopniowo jednak, wraz z wrastaniem danej społeczności w otoczenie i poprawą ogólnych warunków wzrastała również jakość jedzenia. Tym bardziej, że mnisi starali urozmaicać sobie monotonię posiłków i mieli skłonność, a przede wszystkim umiejętność, do przyrządzania ich na sposób bardziej wyrafinowany. Do dziś wyroby kulinarne firmowane nazwą klasztoru cieszą się estymą. Często też stają się pożądaną marką handlową. Co więc jedli? Pierwsza potrawa to owsiana lub jęczmienna papka. Na drugie to jarzyny jak sałata, cykoria, ogórki, buraki, marchew, szparagi. Z owoców jadano gruszki i jabłka, brzoskwinie, czereśnie, poziomki, figi, kasztany i pigwy. W poniedziałki, środy, piątki oprócz papki jadano porcję przyznaną na dwóch – ser (podkreślmy, że przetwarzanie mleka na ser i masło mógł być możliwy wtedy jedynie w środowisku fachowców o wysokich kwalifikacjach) i jajka (różne postacie, faszerowane, smażone, w koszulkach, z sosem, od czterech, nawet do trzydziestu trzech dziennie!!!; znany też był omlet, a „celestyński" był szczególnie gruby). W pozostałe dni tygodnia porcja przypadała na jednego mnicha, uzupełniona o ryby i cebulę. Po nabożeństwie porannym otrzymywali jeszcze chleb (podstawa wyżywienia, pszenny, żytnio-jęczmienny lub owsiano-żytni; u cystersów chorzy otrzymywali bułki) z winem. Wino, woda lub wino zmieszane z wodą było praktycznie ich podstawowym napojem (winnicę zakładano niemalże razem z utworzeniem wspólnoty). Oliwę można było używać jako przyprawy. Często w jej zastępstwie - słoninę, smalec, tłuszcz barani, oleje (rzepakowy, makowy, z rzepy, z buczyny, migdałowy, konopny, makowy), tran czy tłuste skrawki mięsa. Regułę nie spożywania mięsa nawet w formie tłuszczu omijano po prostu nie uważając, że rzeczywiście pochodzi on z mięsa. Bo faktycznie było ono raczej zakazane. Rozpalało namiętności i rodziło lubieżność. Swego rodzaju obejściem tego zakazu było traktowanie mięsa drobiowego jako nie czworonogów, a więc dopuszczalnego na stołach. Z tych samych powodów pojawiały się i ryby. Zapewne dlatego też mnisi mieli znaczne sukcesy w ich hodowli. Praktykowali nawet sztuczne zapładnianie i zarybianie co prowadzili w swych rozmieszczanych kaskadowo stawach (karpie, pstrągi, liny, brzany, płocie, ukleje i osobno szczupaki). Jeśli jednak mięso było oficjalnie zakazane, to ilość zużywanej mąki i cukru była nieograniczona. To spowodowało olbrzymi rozwój sztuki cukierniczej – wafle, placki, precle, torty, pierniki, często z imbirem, miodem, cynamonem, były bardzo popularne. Sugeruje się, że nawet wytwarzanie marcepanu mogło być im znane, a na pewno dosładzano posiłki cukrem z trzciny albo uzupełniano je o konfitury. Na porządku dziennym były też przyprawy: pieprz, kminek, szafran, imbir, trybula, czosnek czy chrzan. Jak to wszystko miało się do założeń żywieniowej ascezy, pozostanie chyba „słodką" tajemnicą...
Z drugiej strony, walczący bracia mieli się umartwiać ale przy tym nie niszczyć ciała. Dlatego podczas jednego posiłku templariusze mieli zwykle do wyboru wołowinę albo baraninę. Krzyżacy jadali mięso trzy razy w tygodniu. Mięso, ser, ryby należało kroić uważnie, resztki były bowiem często oddawane biednym. W piątki obowiązywała jedna potrawa z sałatą lub zupą. Łakomstwo, i nadmierna ekstrawagancja (którą jednak można było obejść) podlegały karze. Ale rycerze dostawali jednak mimo wszystko jedzenia bardziej obfite. U krzyżaków istniał specyficzny podział racji żywnościowej. Na dwóch braci przypadały cztery kwarty napoju, a niższym rangom trzy. To pozwalało łatwiej dostosować zaspokojenie pragnienia do indywidualnych, aktualnych potrzeb.
Rozrywki. Gry, nawet szachy i tryktrak, były niedozwolone, nawet w porze relaksu. Szczególnie za kości groziła ekskomunika. U templariuszy tolerowało się młynek (odmiana tryktraka) ale nie na pieniądze. U templariuszy, joannitów i krzyżaków zakazane były polowania. Jedynie dla dobra ogólnego i raczej w formie treningu niż jako przyjemność, mogli bracia polować na grubego zwierza (niedźwiedzie, wilki, rysie w Europie albo lwy w Palestynie) i to tylko uzbrojeni w łuk i oszczep. Ten rodzaj umartwień jest szczególnie uciążliwy dla synów rycerskich, przyzwyczajonych od dziecka do polowań, często z psem czy sokołem. Dla ćwiczeń przykazane było strzelanie z łuków do ptactwa.
Kary. O spóźnieniu na modlitwę, za co groziła chłosta, należało wyznać podczas kapituły (zgromadzenia zakonników). System kar był szczególnie rozbudowany w zakonach militarnych i był wielostopniowy: 1/ za drobne przewinienia, kilkudniowa kara cielesna (dyscyplina); 2/ za bójkę, niekarność, jedną noc poza konwentem odbierano płaszcz, nakazywano pracę z niewolnikami i jedzenie z serwientami a co niedzielę ukarany dostawał dyscyplinę, trzy dni pozostawał również o chlebie i wodzie; 3/ roczną karę jak w p. 2 otrzymywano za spiski, poranienie chrześcijanina, kradzież, zatajenie własności, zniszczenie dokumentu zakonu, grzech cielesny, dwie i więcej nocy poza konwentem; 4/ wypędzenie z zakonu i brak możliwości wstąpienia do innego groził za ucieczkę z pola bitwy, odstępstwo od wiary, sodomię, handel urzędami, zatajenie przeszkód przyjęcia kogoś do zakonu, przy czym te dwa ostatnie przewinienia można było jeszcze ukarać mniej surowo.
Warunki życia. Klasztor był miejscem zamkniętym, co potęgowało opasanie murami. Do wnętrza wiodło wejście zwane tradycyjnie furtą. Zabudowania układały się w prostokąt dokoła krużganku, który stanowił charakterystyczne ogniwo łączące całość. Cela zakonnika dodatkowo potęgowała poczucie odizolowania i intymności. Zazwyczaj na niewielu metrach kwadratowych, mnich miał do dyspozycji proste łoże, mały stolik, krzesło i szafka na ubrania. Okno zamykały jedynie dające niewielką osłonę przed zimowym chłodem, drewniane okiennice. Szklono je stosunkowo późno. W sypialni zawsze paliło się niewielkie światło, które również nie zapewniało ciepła. Natomiast twierdze krzyżowców wymagają zupełnie odrębnego opracowania.
Na symboliczny koniec... po śmierci ciała zakonników okadzano i skrapiano wodą święconą. Okrywano zaszytym habitem. Ostatnie czuwania... cichną dzwony... przez trzydzieści dni odprawia się mszę za zmarłego... a potem życie wracało do codzienności...
***
Kończąc na tym cykl wybranych, jakże różnych, trzech grup społecznych: mieszczan, studentów i zakonników, mam świadomość, raczej zasygnalizowania i naszkicowania pytań niż odpowiedzi... Jednocześnie mam nadzieję, że przede wszystkim zainspirowało to do własnych poszukiwań wykraczających poza „suche" daty i fakty...
Pragnę jednocześnie podziękować wszystkim, których wizerunki wykorzystaliśmy, a zwłaszcza członkom i sympatykom D.N.O. „Krzyżaken Team".
Piśmiennictwo:
1. Blaschake J. Sekretna historia zakonów.
2. Bordonowe G. Życie codzienne zakonu templariuszy.
3. Górski K. Studia i szkice z dziejów Państwa Krzyżackiego.
4. Kusiak F. Rycerze średniowiecznej Europy łacińskiej.
5. Moulin L. Życie codzienne zakonników w średniowieczu.
6. Nicholson H. Knight Templar 1120-1312. (Osprey).
7. Nicole D. Knight Hospitaller (1 i 2). (Osprey) .
8. Nowakowski A. O wojskach Zakonu Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie zwanego krzyżackim.